Fragmenty artykułu zamieszczonego w tygodniku Newsweek z 13-10-2014 (str 38-41) Małgorzata Święchowicz, Dziennikarka działu Społeczeństwo.

Seks aż do bólu. Jak Polacy walczą z seksoholizmem?

Próbują odstawić seks, jak się odstawia wódkę. Ale im jest trudniej. Niespełna dwa tygodnie temu zjechali z całej Polski do Łodzi Anonimowi Seksoholicy.

– Pierwsze małżeństwo zmarnowałem przez flirty i romanse – mówi Andrzej, lekarz, 45 lat. Wybierał kobiety,które wymagały wsparcia, chorowały. – Mogłem wtedy myśleć o sobie, że jestem im potrzebny. Taki ratownik,pomocnik.

Był czas, że miał żonę, a równolegle, w tajemnicy, dwie stałe partnerki. Musiał być czujny, żeby nie pomylić, której co powiedział. Życie w trzech związkach równocześnie męczyło, zabierało czas. A jeszcze dużo go przecież potrzebował na krótkie, przelotne związki i onanizowanie się.

– Wystarczył impuls. Wpadałem w ciągi jak alkoholik – tłumaczy. Ledwie kończył się masturbować,znów zaczynał. Ciągła potrzeba. – W głowie włączał mi się pornograficzny film, reżyserowałem sobie różne scenariusze. Cokolwiek robiłem – w pracy czy w domu – ten film w mojej głowie wciąż leciał.

Seksoholizm to zdaniem specjalistów, ale i samych uzależnionych, problem znacznie poważniejszy niż alkoholizm czy narkomania, bowiem problem kryje się w człowieku, a nie używce, do której szuka on dostępu. Andrzej cieszy się, że seksoholikom organizuje się zloty. Teraz ten w Łodzi, a w styczniu będzie na Podlasiu. To ważne choćby dlatego, że można zobaczyć, ile osób ma taki sam problem. Łódzki zlot był organizowany tak, żeby o nim wiedzieli tylko ci, którzy należą do wspólnoty Anonimowych Seksoholików. Były obawy, że jak się innym poda adres, to ktoś może podszyje się pod uzależnionego po to tylko, żeby posłuchać, o czym mówią, może to wykorzysta, puści gdzieś, wyszydzi.

Uruchomienie samotnicze

Szacuje się, że od seksu uzależniony jest co 20. człowiek. Ale to szacunki amerykańskie, w Polsce nie ma badań. W ogóle tej kategorii uzależnionych się nie dostrzega. – Są poza systemem – mówi dr Aleksandra Robacha z Poradni Zdrowia Psychicznego i Patologii Współżycia w Łodzi. Coraz więcej osób zgłasza się tu z objawami wskazującymi na seksoholizm, a system opieki w ogóle nie zakłada ich leczenia.– NFZ refunduje jakieś kwestie dotyczące poradnictwa seksuologicznego, ale niewielką gamę. Nie finansuje się grup terapeutycznych dla osób uzależnionych od seksu – ubolewa seksuolog, prof. Zbigniew Izdebski.

Niektórzy desperacko szukają pomocy w internecie, na stronach o zdrowiu, forach o masturbacji. Do kilkudziesięciu wysyłamy prośby o rozmowę, odsyłają odpowiedzi, że dziękują za zainteresowanie, ale nie, nie będą o tym opowiadać. Ci, którzy się w końcu godzą na rozmowę, starają się unikać słowa „seks”, tak źle im się kojarzy. Uciekają w slang. Zamiast powiedzieć, że nałogowo oglądali porno, chodzili na prostytutki, mieli stosunki pięć razy z rzędu, mówią: „Pięć razy się uruchamiałem”. Masturbacja to „uruchomienie samotnicze”. A gdy mówią: „skanowanie”, mają na myśli to, że jakaś kobieta wpadła im w oko, zapatrzyli się i poszło– już jej pożądali, wyobrażali sobie, że z nią robią różne rzeczy…

Seksoholizm brzmi strasznie

– Nie mogłem się skoncentrować, a przerwać tego nie potrafiłem. Żyłem w strachu, co będzie, jak się wyda. Gdy żona odkrywała kolejne moje związki, łgałem, wypierałem się. Czułem się podle, wolałem nie patrzeć na siebie w lustrze. Przestałem też patrzeć ludziom w oczy. Miałem w sobie taki wstyd, poczucie gorszości –mówi Andrzej. Zaczął już tak często „skanować” i „uruchamiać się”, że trudno było żyć. Gdy dowiedział się, że w mieście działa grupa uzależnionych od seksu i co tydzień mają mityngi, poszedł. Musiał stanąć przed grupą, powiedzieć: „Cześć, mam na imię Andrzej, jestem seksoholikiem”.

Tego się nie mówi ot tak. „Seksoholik” brzmi strasznie. Ale spotkania mu pomagają. O tym, że na nie chodzi, wiedzą tylko ci, którzy są z nim w grupie. Nikt więcej. Z dawną żoną się rozszedł, więc co ją to obchodzi. A nowa żona? Nie wiedział, jak jej powiedzieć (…)

Wystarczył stukot szpilek

Ma 30 lat, nie chce, żeby podawać o nim coś więcej. Najpierw zapisał się do grupy anonimowych alkoholików, bo wydawało mu się, że jedyny problem, jaki ma, to picie (ojciec pił, w domu patologia). Rzucił więc picie. To znaczy nie tak od razu. – Trzeźwiałem przez dwa lata, odstawiłem też papierosy – opowiada. Nie odstawił masturbacji, filmów porno. W ogóle nie wiedział, że to może być jakiś problem. Przecież każdy się masturbuje. On mniej więcej od 10. roku życia. – Tylko że z czasem zacząłem mieć ciągi masturbacyjne, po kilka godzin bez przerwy. Aż do zranienia, do bólu – opowiada(…)

– Miałem kompleksy, byłem wycofany, nieśmiały, nie miałem dziewczyn. Konsumowałem je wyłącznie w wyobraźni – wspomina uzależniony 30-latek. Takie były początki: chciał się poczuć dobrze, to się masturbował i skanował. – Wystarczyło, że idąc na przystanek autobusowy, zobaczyłem kobietę, już wyobrażałem sobie, że robię z nią to, co widziałem wcześniej w filmie pornograficznym – opowiada.

Z czasem wszystko mu się kojarzyło z seksem. – Nawet dźwięki. Wystarczył stukot szpilek, a ja już snułem erotyczne wizje. Obok tego żyłem normalnie: praca w biurze, zarabianie. Materialnie się obudowywałem. Tylko ten seks. Zajmował mi coraz więcej czasu. Zaczęło się szukanie okazji. – Rano, przed pracą, jeździłem w poszukiwaniu autostopowiczek, żeby którąś podwieźć, poflirtować. Później wyrywałem się też w trakcie pracy. W moich fantazjach pojawiły się gwałty. Nie wiem, co by było dalej. Pedofilia? Zoofilia? – mówi. Nie sprawdzał. Poszedł na terapię. Uczy się przestać skanować i kiedy pojawia mu się w głowie jakiś erotyczny obraz, robi wszystko, żeby się nie rozwijał. Ciężka praca.

Nie sposób się odciąć

– Człowiek jest w stanie uzależnić się od wszystkiego: jedzenia i niejedzenia, leków, słońca, biegania, seksu, zakupów, przedziwnych rzeczy – tłumaczy dr Aleksandra Robacha. – Niestety, jak to bywa w uzależnieniach,to, co wystarczało na początku, z czasem nie wystarcza. Chce się większych dawek, nowych bodźców.

Uzależnienie od seksu jest o tyle trudne, że nie sposób się od bodźców odciąć. Na każdym kroku jest coś, co może podniecić. – Wystarczy, że jakiś dyskont wywiesi reklamę damskiej bielizny, zerknę i już jestem kompletnie rozwalony – mówi Zygmunt (35 lat, z Warszawy, pracuje w marketingu, ma żonę, troje dzieci).

Zobaczy zdjęcie biustonosza z dyskontu i choćby był nie wiadomo jak brzydki, w głowie już kłębią się myśli o tych wszystkich rzeczach, których byłby w stanie się dopuścić, mimo że bardzo kocha żonę i dzieciaki.

W Polsce seksoholizm wciąż jest tematem tabu. Wielu uzależnionych nawet uczestnicząc w terapii wciąż okłamuje najbliższych, bo nie wiedzą, w jaki sposób mieliby im o tym powiedzieć. To, że trafił do grupy Anonimowych Seksoholików, w zasadzie uratowało mu życie.

– Osuwałem się. Chciałem umrzeć. Miałem depresję, stany nerwicowe, bezsenność – opowiada.

Woli nie mówić, że się masturbował, bo to może go rozwalić. Mówi, że się uruchamiał. W domu, idąc na rozmowę kwalifikacyjną. Chciał jakoś opanować nerwy przed kolejnym etapem rozmów o pracę. – Ale po uruchomieniu czułem się jak zbity pies. Wychodziłem: głowa spuszczona, słaby uścisk dłoni – tłumaczy. Oczywiście, odpadał.

Czujesz, że jesteś nikim

– Często słyszę takie żarty, że jak się od czegoś uzależnić, to najlepiej od seksu – mówi Natalia Smogulecka, terapeutka z Ośrodka Terapii Uzależnień i Współuzależnień „Radzimowice” w Szklarskiej Porębie. To pierwszy w Polsce ośrodek, który przygotował program terapeutyczny dla seksoholików. Tu widać najlepiej, jak bardzo potrzebują wsparcia, życie mają w rozsypce, cierpią.

Przyjeżdża około stu osób rocznie, zdarza się, że trzeba czekać na miejsce, jest kolejka. Mimo że koszt to 190 zł za dzień. Więcej zgłasza się mężczyzn niż kobiet. Co nie znaczy – zastrzegają w ośrodku – że kobiety się nie uzależniają. Po prostu im do tego jest jeszcze trudniej się przyznać. – O mężczyźnie zdarza się mówić, że po prostu lubi seks. „On już tak ma”. „Lubi kobiety”. „Pies na baby”. Ale o kobiecie? Od razu: puszczalska –tłumaczy prof. Izdebski.

Beata Pawlikowska, podróżniczka i autorka wielu książek, w ubiegłym roku w „Gali” mówiła o mechanizmach prowadzących do bulimii, anoreksji, wspomniała, że to tak samo jak z uzależnieniem od seksu. „Czujesz, że jesteś nikim. Uważasz siebie za niegodną tego, żeby ktoś cię lubił, żeby się z tobą przyjaźnił. A jednocześnie bardzo tego pragniesz. Tak bardzo, że zrobisz wszystko, żeby to osiągnąć” – mówiła. Był czas, gdy spotykała się z chłopakami tylko po to, żeby pójść z nimi do łóżka. Nigdy nie miała dosyć. Nigdy też nie była z nimi szczęśliwa. „Miałam raczej poczucie pustki. Więc znowu szukałam czegoś, żeby ją zapełnić” – tłumaczyła.

Tabloidy podchwyciły temat. Wywaliły wielkim drukiem, że była uzależniona. Musiała wyjaśniać, że nie, chciała tylko pokazać, jakie są w tym wszystkim emocje. – Niektórzy zaczęli dziwnie na mnie patrzeć – wspomina. – Szczególnie mężczyźni. No bo powiedzieć coś takiego? Publicznie?

Narkotyk w sobie

Jeden z najcięższych przypadków w ośrodku w Szklarskiej Porębie: kobieta przed czterdziestką, mąż, dziecko. Ale ona z nimi jakby bez więzi. Zajmowało ją oglądanie pornografii, rozbieranie się przed kamerką internetową, romanse. Bywało, że miała dwóch partnerów dziennie. Mogli robić z jej ciałem, co chcieli.

– To, co mnie najbardziej poruszyło, to że mówiła o dramatycznych, bardzo intymnych sprawach, jakby mówiła o pogodzie. Nie było w niej emocji – wspomina Natalia Smogulecka. Miało się wrażenie, że seksoholizm odgrodził tę kobietę od czucia jakąś szybą. Trzeba było długiej terapii, żeby ta szyba zniknęła(…)

– W piątym roku życia zaczęłam się jąkać, później zachorowałam na bardzo rzadką chorobę, nikt nie wiedział dlaczego – opowiada Zuzanna. Przypuszcza, że to dziecięce zacinanie się i choroba wzięły się stąd, że ojciec znikał z domu na wiele dni. – Nie było wiadomo, gdzie jest. Mama dowiadywała się przypadkiem, że jest u jakiejś swojej przyjaciółki. Później miał nową przyjaciółkę i kolejną. Zawsze mówił, że to już ostatni raz –wspomina. Gdy wracał, potrafił wsadzić dzieci w samochód i jechać z nimi, nie mówiąc dokąd. Zatrzymywał wóz, wysiadał, obiecywał, że zaraz wróci. Długo nie wracał.

– Wtedy nie mówiło się: seksoholik, tylko łajdak – opowiada Zuzanna. Jest córką uzależnionego i, niestety,ma też uzależnionego męża. Kompulsywnie oglądał pornografię, masturbował się. Teraz chodzi na spotkania Anonimowych Seksoholików, a ona na spotkania współuzależnionych. W ciągu ostatniego roku powstały takie grupy w sześciu największych miastach Polski. Wcześniej żony uzależnionych nie miały nawet komu się wypłakać po kolejnej zdradzie męża albo kolejnym przyłapaniu go, jak siedzi przed komputerem i się „uruchamia”.

Przychodzą na spotkanie w czarnej rozpaczy, szare na buzi, w byle czym. Nie chce im się jeść, nie chce żyć. Mówią: „Świat mi się zawalił”. Gdyby nie dzieci, już by się zabiły. Niektóre są po próbach samobójczych.

– Czują się odrzucone. Myślą: może gdybym była chudsza, młodsza albo gdybym była blondynką, a nie brunetką, toby był ze mną? – Zuzanna tłumaczy, jak to jest na początku. Bo później już się rozumie, że seksoholik po prostu tak się próbuje znieczulić, zagłuszyć lęki, smutki, uciec. Gdy zacznie trzeźwieć, może mieć takie objawy odstawienia jak alkoholik: zaburzenia koncentracji, nadwrażliwość, huśtawka nastrojów, agresja, depresja. A później niewiele lepiej, wciąż trzeba się pilnować.

– Nie mamy telewizora ani stałego łącza internetowego –mówi Zuzanna. Mężowi musi też wystarczyć zwykła komórka, smartfon wykluczony. A i tak strach. Wyjdzie, zobaczy coś na ulicy albo otworzy gazetę… Nigdy nie wiadomo, czy go coś przypadkiem nie uruchomi.

Jeśli myślisz, że jesteś uzależniony, informacje o spotkaniach grup Anonimowych Seksoholików znajdziesz na: www.slaa.pl / www.sa.org.pl / www.sanon.org